Dochodziła godzina 18. Na zewnątrz było już ciemno.
- Wiesz co, dawno nigdzie nie wychodziłyśmy.- Zaczęła Spencer Willis do swojej przyjaciółki- Lancey.
- Tak, to prawda.
- Może wyjdziemy gdzieś dzisiaj ?- Spencer dalej ciągnęła temat.
W sumie ta propozycja wydała się być Lancey dobrym pomysłem. Dawno nigdzie nie wychodziły. Brakowało jej ostatnio trochę rozrywki.
-Myślisz, że damy radę wyjść z zamku ?
- W weekend brama powinna być otwarta.
Lancey wstała leniwie z łóżka. Przeczesała włosy, poprawiła szminkę i ubrała jakieś dżinsy i luźną koszule.
Wiedziała, że wyjście dobrze jej zrobi.
Około godziny 19 dziewczyny dyskretnie wyszły z zamku. Udało im się być na tyle cicho, żeby nie obudzić żadnego obrazu. Kiedy wyszły za mury szkoły zaczęły ze sobą rozmawiać i wspominać jak to było w wakacje. Dziewczyny znały się jakieś 5 lat. Już od początku wiedziały, że będą najlepszymi przyjaciółkami. Nie było to spowodowane podobieństwem charakterów, wręcz przeciwnie, dziewczyny były zupełnie różne od siebie. Lancey zawsze była trochę marzycielką, duszą artystki. Spencer raczej twardo stąpała po ziemi i podejmowała bardzo świadome, jak na swój wiek decyzje. Przyjaciółki dopełniały się wzajemnie, a po tylu latach znajomości były prawie jak siostry. Prawie całe wakacje spędziły razem bawiąc się na plaży i imprezując.
Po dość krótkim czasie dziewczyny wreszcie doszły do celu. Usiadły w Trzech Miotłach.
Spencer poszła po dwa piwa.
Minęło trochę czasu. Lancey i Spencer siedziały przy stoliku już od jakiejś godziny.
-Muszę iść do toalety.- Powiedziała w końcu Spencer.
W momencie kiedy dziewczyna oddaliła się Lancey zobaczyła kogoś znajomego. Chłopak pomachał jej i ruszył w jej kierunku. Był to Oliver. Na chwile zniknął z jej pola widzenia, Po kilku minutach wrócił z dwoma dużymi piwami.
- Cześć, Lancey.- Powiedział chłopak uśmiechając się przy tym.
Lancey bardzo podobał się sposób w jaki to robił. Uważała, że chłopak ma w sobie coś, co czyni go przystojnym.
- Cześć.
-Nie sądziłem, że cię tu spotkam. W sumie nie powinno cię tu być o tak późnej porze... No bo wiesz, to nie zgodne z zasadami.- Jego piękny uśmiech nie chodził mu z twarzy.
- W życiu czasami potrzebne jest trochę szaleństwa.- Lancey również była lekko uśmiechnięta.
- Mogę cię o coś spytać ?- Zaczął spokojnie Oliver- Skąd tak właściwie znasz Toby'ego ?
- To długa historia, a ty ?
- Długa historia...- Chłopak jakby się na chwile zamyślił.- Jest już dość późno, wróć ze mną do szkoły.
Lancey miała przez chwile moment zawahania. Spencer nie wracała już dość długo, może też spotkała kogoś znajomego i wróci z nim do zamku. Pójście z Oliverem było dla dziewczyny dość kuszącą propozycją.
Kiedy wyszli z pubu Oliver zamiast w stronę zamku ruszył w kierunku Wrzeszczącej Chaty.
- Chyba mieliśmy iść do szkoły.- Rzuciła Lancey, ale mimo to dalej szła za nim.
- No i co z tego, sama mówiłaś, że w życiu czasami potrzebne jest trochę szaleństwa.
Szli tak koło siebie, zatrzymali się w końcu koło lasu niedaleko Wrzeszczącej Chaty. Oliver usiadł na jakimś kamieniu, z plecaka wyjął butelkę wódki, wziął łyk i następnie podał ją Lancey, która również napiła się z butelki i usiadła koło chłopaka. W ten sposób opróżnili ponad połowę zawartości pół litrowej flaszki. Cały czas rozmawiali, głównie o szkole. W pewnym momencie Oliver zmienił temat:
- Jest w tobie coś niezwykłego.- Ślizgon delikatnie położył rękę na ramieniu dziewczyny, wziął kolejny łyk wódki, butelka była już prawie pusta. Oliver nachylił się i pocałował Lancey w wargi. Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Dziewczynie bardzo podobało się to uczucie, trzeba było przyznać, że ślizgon świetnie całował. Chłopak przylgnął swoim ciałem do krukonki, jego ręce wędrowały pod jej bluzką. Nagle oderwali się od siebie.
- Słyszałaś to?- Oliver był zaniepokojony. Złapał dziewczynę za talie i obaj schowali się za dużym kamieniem, na którym wcześniej siedzieli. Teraz kroki były coraz bardziej słyszalne, ktoś zdecydowanie szedł w ich kierunku. Śmierciorzercy. Obaj od razu poznali ich po czarnych szatach. To była kobieta i mężczyzna. Mieli lekko podwinięte rękawy, więc mroczny znak był dobrze dostrzegalny. Szli w kierunku lasu. Dopiero teraz Lancey zobaczyła, że koło siebie prowadzą kogoś w rodzaju zakładnika, z daleka nie można było bliżej określić tożsamości tej osoby, miała ona związane ręce i twarz zakrytą kapturem. Może to...Lancey miała teraz w głowie najdziwniejsze myśli.
-Spadajmy stąd.- rzuciła po chwili.
*
Kiedy Spencer wyszła z toalety przy stoliku już nikogo nie było. Najwyraźniej Lancey postanowiła wrócić do szkoły. W sumie to kolejka do toalety była dość długa, ale bez przesady. W tym wypadku dziewczyna też postanowiła iść już do zamku. Kiedy wychodziła przypadkowo wpadła na kogoś.
- Ja... Bardzo...- Uniosła głowę do góry. To tylko Adrian.
- Nic się nie stało, rozumiem, że to był tylko wypadek.- Odpowiedział chłopak z udawaną powagą w głosie, po chwili uśmiechnął się.- Wiesz, mała krukonko, to musi być przeznaczenie, za często na siebie wpadamy.
- Nie wierzę w coś takiego.- Spencer szła dość szybkim korkiem, z nadzieją, że Adrian da jej wreszcie spokój.
- Rozmawiałaś z przyjaciółką o tych cieniach i tak dalej ?
- Właściwie to nie, ale... Zaraz... Nie wierzę... Przecież nasza ostatnia rozmowa
ona nie była naprawdę ?- Teraz Spencer była zdecydowanie przestraszona.
- Oczywiście, że nie.- W oku chłopaka pojawił się tajemniczy błysk.
- Chyba się boję...- Krukonka spojrzała na chłopaka czekając na wyjaśnienia, ale ten milczał... Całą drogę, aż do samej szkoły.
- No to tu się żegnamy, życzę ci miłych snów.- Adrian uśmiechnął się i ruszył w swoją stronę.
Spencer nie była pewna, czy może spać spokojnie. Nie chciała żeby chłopak znowu jej się przyśnił.
Naszła mnie inspiracja... W KOŃCU ! Mam dla was coś jeszcze:
http://telling-stories-about-hogwart.tumblr.com/
Tak widzę postacie z mojego bloga :) Mam zamiar wpadać tu trochę częściej niż to robiłam ostatnimi czasy.
muzyka
środa, 16 kwietnia 2014
7) Żegnaj kamieniu
Dzień był wyjątkowo pochmurny. Wśród uczniów i nauczycieli szerzyła się coraz większa panika. Lekcje cały czas były skracane. Wszytko to było spowodowane zaginięciem ucznia. Przeszukano cały zamek, las i Hogsmeade- ani śladu chłopaka. Od tygodnia nie wiadomo również było gdzie podziewał się dyrektor szkoły. Ostatnio w Hogwarcie działy się bardzo dziwne rzeczy. Rzadko kiedy ginął uczeń, Dumbledore nigdy wcześniej nie wyjeżdżał na tak długo. Umbridge za to zdążyła się już zadomowić. Szkoła nie była już taki miejscem jak dawniej.
Uczniowie klasy piątej ravenclawu siedzieli w pokoju wspólnym i uczyli się do sum-ów. Ostatnio znowu mieli odwołane lekcje a do egzaminów zostało już niewiele czasu. Lancey i Spencer siedziały koło siebie. W pokoju panowała cisza, każdy zajęty był sobą.
- Idę się przewietrzyć- rzuciła Lancey i wyszła.
Nigdy nie podobał jej się zamek o tej porze roku, było jakoś szaro i strasznie zimno. Lada dzień powinien spaść już pierwszy śnieg. Lancey delikatnie wsunęła rękę do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Chciała wyjąć z niej papierosa, ale poczuła chłód na koniuszkach palców. To był ten kamień, zapomniała już, że go tam ma. Ostatnie dni były dla dziewczyny nie najweselsze. Nastrój cały czas jej się zmieniał. Wsunęła dłoń ponownie do kieszeni, tym razem udało jej się wyjąć papierosa. Z drugiej kieszonki wydobyła zapalniczkę i powoli go zapaliła. Lancey nie paliła dużo, ale czasem się zdarzało, że po prostu musiała, próbowała w ten sposób zabić czas w chwilach dla niej trudnych, kiedy miała wrażenie, że prze okrutnie się ciągnął. Ostatnio w szkole czuła się trochę jak w więzieniu. W nocy zamek był zamykany, tak, że nikt nie mógł się z niego wydostać. W ciągu dnia uczniowie również byli nadzorowani bardziej niż zazwyczaj. Umbridge ustalała coraz to dziwniejsze zakazy i nakazy. W sumie sytuacja wydawała się być zrozumiała, w końcu zaginął uczeń. Ciekawe, dokąd mógł iść ? W dzisiejszych czasach nie trudne powinno być jego znalezienie. Lancey miała teraz mnóstwo pytań i ogromny żal- do Toby'ego, do siebie.... Kamień jakby pulsował w jej kieszeni.
Nagle dziewczyna usłyszała za sobą kroki.
- Na terenie szkoły obowiązuje zakaz palenia. Chyba nie chcesz żeby ktoś się o tym dowiedział.
Lancey gwałtownie odwróciła głowę. Draco Malfoy. W sumie nie szczególnie ją to zdziwiło.
- O co ci chodzi- zapytała.
- Twój kolega ma u mnie mnóstwo długów...-Jego ton głosu wydawał się być arogancki jak zawsze.
- O kim Ty mówisz ?
- O Tobym- Malfoy dalej ciągnął temat.
- Nie mam z tą osobą nic wspólnego, nawet nie szczególnie ją lubię.- Lancey odwróciła się i w tym samym momencie z kieszeni wypadł jej kamień.
Przez chwile leżał na trawie. Zanim Lancey zdążyła się po niego schylić Malfoy już trzymał go w swojej ręce.
- Oddaj mi to !- Lancey usiłowała wyrwać chłopakowi przedmiot z ręki.
Ślizgon nie był głupi. Co prawda nie wiedział czym jest ten przedmiot, ale dokładnie wiedział do kogo należy. Nie raz widział kamień w rzeczach Toby'ego.
- Powiedz Toby'emu, że jak chce to odzyskać to niech najpierw odda mi pieniądze, które jestwinien.- Malfoy czuł, że jest na zwycięskiej pozycji.
- Za co jest Ci winien, jeśli mogę wiedzieć ?
- Kupował od mojego kolegi narkotyk na bazie niektórych składników z eliksiru felix felicis.- Odpowiedział Malfoy beznamiętnie.
Nagle Lancey zobaczyła z daleka jeszcze jednego chłopaka. Na ubraniu miał zielone ornamenty- musiał by ze slytherinu. Podszedł do nich wolnym kokiem. Lancey oceniła go na przystojnego. Miał czarne włosy, był dobrze zbudowany a na szyi miał pełno tatuaży. Z twarzy w sumie kogoś jej przypominał, ale nie szczególnie mogła skojarzyć kogo.
- I co udało ci się ?- Zwrócił się do blondyna.
- Można tak powiedzieć.
- Jestem Oliver.- Przedstawił się chłopak, wydawał się być miły... Jak na ślizgona.- Ty jesteś pewnie koleżanką Toby'ego, tego tchórza.
- W zasadzie wolę być nazywana Lancey, bo tak mam na imię, nie lubię być z nim kojarzona, a tym bardziej brać na siebie odpowiedzialności za jego błędy.
- Miło było cię poznać Lancey.- Chłopak uśmiechnął się na pożegnanie i razem z Malfoyem ruszyli w stronę zamku. "Pierdolony ćpun"- pomyślała dziewczyna. Nie zamierzała ponosić za niego konsekwencji. W sumie nawet cieszyła się, że zabrali od niej ten kamień. Teraz czuła się o wiele lepiej. Zgasiła papierosa i wróciła z powrotem do szkoły.
Witam po przerwie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)