Dzień był bardzo pochmurny i co chwila padało. Typowy poranek w Londynie. Na dworcu Kings Cross na przyjazd swojego pociągu czekała już masa ludzi. Mugole byli tak zajęci ,że nawet nie zauważali kiedy ktos co chwila biegł pełnym pędem na barierkę pomiędzy peronem 9 a 10. Tylko pewna część społeczeństwa wiedziała o istnieniu tego dodatkowego ,ukrytego peronu; 9 i ¾. Co roku wszyscy młodzi czarodzieje i czarownice gromadzili się tam i wspólnie wyruszali do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Tak też było w tym roku. Co prawda tym razem atmosfera z różnych powodów była dosć napięta. Od pewnego czasu krążyły plotki o powrocie Lorda Voldemorta…
Lancey Sparks powolnym krokiem szła w stronę pociągu ,z daleka widziała już swoich przyjaciół z Ravenclawu ,Nieco dalej dostrzegła również Harry’ego Pottera z jakims dużym czarnym psem. Ostatni raz pomachała swoim rodzicom ,po czym poszła już zająć miejsce. Weszła do pociągu i znalazła wolny przedział ,nie minęła chwila a Luna Lovegood zapytała czy może się dosiąść. Minutę później przysiedli się jeszcze Manson i Christian z Gryfindoru. Lancey zawsze darzyła tą 3 dosć sporą sympatią ,głównie ze względu na ich lojalność ,bardzo ceniła sobie takich ludzi. Luna jak zwykle nie bardzo odbierała bodźce ze swiata zewnętrznego ,czytała czasopismo: „Żonglera”.
- I co ,wasi rodzice bez problemu puścili was do szkoły w tym roku ?- Zaczął spokojnie Manson.
Christian spojrzał na niego nieco spode łba. Od 2 lat mieszkał z ciotką ,przeprowadził się do niej zaraz po tym jak jego rodzice przeszli an ciemną stronę ,stali się Smierciorzercami. Chłopak był czystej krwi czarodziejem. Wszyscy dziwili się dlaczego trafił własnie do gryfindoru. Po tym jak jego rodzice zaczęli współpracować z Voldemortem chodziły nawet pogłoski ,że on też jest smierciorzercą.
- Nie ma bezpieczniejszego miejsca niż Hogwart . –Odparł beznamiętnie Christian.
W pewnej chwili Lancey wtrąciła się do dyskusji:
- Knot miesza. Wszyscy wiemy ,że on… No wiecie…. Sami-Wiecie-Kto... Powrócił.
-Ale chyba nie wyobrażacie sobie ,że pewnego poranka wejdzie sobie na błonia Hogwartu i zacznie rzucać Avadami w uczniów ?- Parsknął Christian. – To było by niemożliwe ,tym bardziej ,że Dumbledore jest dyrektorem ,nie dopuścił by do tego ,Voldemort się go boi .- Na dźwięk tego imienia wszyscy się skrzywili.
W pewnej chwili Luna wychyliła się zza czasopisma. Przez chwile nawet wszyscy zapomnieli ,że siedzi koło nich.
- Wiedzieliście ,że ślina gnoma działa jak nawóz ? Można odżywiać nią kwiaty doniczkowe ! – Oznajmiła radośnie.
-Wybaczcie ,chyba muszę iść do toalety – Oznajmiła na to wszystko Lancey.
W rzeczywistości nie koniecznie chciała skorzystać z ubikacji ale nie mogła już słuchać tego wszystkiego.
Hogwart nie był już taki jak dawniej , wojna mogła rozpocząć się w każdej chwili ,wszystko wisiało na włosku.
Krukonka powolnym krokiem wyszła z przedziału i ruszyła wzdłuż korytarza. Wszędzie było pusto. Szła tak dobre 4 minuty , w pewnym momencie ktos złapał ją z rękę… A był to nie kto inny jak …
Toby ! Serce Lancey biło coraz szybciej … Bała się !
Wieczorem dodam kolejny rozdział ,już kończę go pisać. Pewnie ,niektórzy poznali już kim są Manson i Christian Ozera :)
Proszę o szczere komentarze ! :)
Ciekawe. Czekam na rozdział z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://my-name-is-tomione-tomioneariddle.blogspot.com/2013/06/przygody-tomione-w-hogwarcie_3546.html
Pozdrawiam :* /Tomione
no więc - zaczyna się ciekawie, chociaż na twoim miejscu wprowadziłabym nieco więcej akcji oraz trochę dłuższe rozdziały :> czekam na więcej ;p
OdpowiedzUsuń