muzyka

środa, 14 sierpnia 2013

6) Wszystko się zmienia

    Mija ostatnia lekcja ,szlaban i koniec. Potem przerwa i do wieży astronomicznej. Spencer nie chce przyjść ,ale wie ,że musi ,to może być coś naprawdę bardzo ważnego. Może tam dowie się prawdy. Toby powie jej co tak naprawdę się dzieje. Jeszcze tylko kilka sekund i wreszcie ... koniec. Lancey ruszyła w stronę gabinetu Umbridge.
                                                          *
    -Gdzie się tak śpieszysz mała gryfonko- znowu ten głos. Spencer odwróciła się. Znowu on. Po raz kolejny wpadają na siebie .
- Nie ważne. -Odpowiedziała obojętnym tonem.
-Kłamiesz. Widzę to. Szlaban ?
-Skąd wiesz ?!- Spencer zaczęła się go bać. Przecież nikt nie wiedział.
-Przede mną nic nie ukryjesz. Idź już mała gryfonko, bo się jeszcze spóźnisz.
Spencer ruszyła w stronę gabinetu Umbridge. Ten Ślizgon był dla niej dziwny . Bardzo dziwny.
      Dziewczyna szła powolnym krokiem krętymi korytarzami. Było już coraz zimniej. Już niedługo spadnie pierwszy śnieg. Szkoda tylko ,że na razie padał tylko deszcz i wszędzie było pełno błota. Mało kto wychylał nos za próg ciepłego budynku szkoły. Chyba ,że jakiś szaleniec. Nagle Spencer została wyrwana z rozmyślań. Lancey złapała ją za ramie. W milczeniu doszły razem do gabinetu Umbridge, weszły do środka. Pokój był cały różowy ,aż obrzydliwie ,było też tam pełno kotów, obrazków i talerzyków. Lancey poczuła obrzydzenie ,spojrzała na swoje pomalowane na czarno paznokcie i opadające na ramiona blond pasma włosów. Myślała ,że zaraz zwymiotuje.  Toby już tam był i Adrian też. Wszyscy usiedli w ciszy i dostali jakieś specjalne pióra bez atramentu. W pewnej chwili nauczycielka przemówiła swoim niezwykle irytującym ,piskliwym głosikiem.
- Dzisiaj sobie trochę popiszemy.- Rozdała pergamin.-Dla was -wskazała na dziewczyny- "nie będę się wtrącać".- A dla was - wskazała na Adriana i Tobiego- hmmm... może-  "będę zawsze mówić prawdę, nie będę podglądać nauczycieli i brać nie swoich rzeczy, nigdy ,nigdy , przenigdy !!!". Piszemy przez godzinę.
"Zawsze mogło być dużo gorzej"- pomyślała Spencer i zaczęła pisać. Nagle poczuła ból. Przeszył jej skórę ,czuła go wewnątrz dłoni. Literki tak jakby pojawiały się na grzbiecie jej ręki. Pisali własną krwią. Wszyscy spojrzeli po sobie... Jak mogła... Ból był okropny ale przecież nie mogą się teraz poddać ,nie dadzą jej tej satysfakcji ,nie teraz. Zegar jakby tykał w spowolnionym tempie ,myśleli ,że ta godzina nigdy się nie skończy. Lancey zerkała co chwila na Tobiego. On jakby... Trudno to opisać... Jakby wcale nie czuł bólu. Jego wyraz twarzy pozostał taki sam ,niewzruszony. Wreszcie ta straszna godzina dobiegła końca. Lancey miała wrażenie ,że była najdłuższą w jej życiu. Kiedy wychodzili z gabinetu minęli po drodze Harry'ego Pottera ,chyba szedł tam w tej samej sprawie co oni.
                                                                    *
        Godzina 23 a Lancey cały czas nie było. Toby zaczął już myśleć ,że wcale nie przyjdzie ,kiedy wreszcie usłyszał kroki. Na początku mógł by pomyśleć ,że to Filch albo co gorsza Snape ,ale przecież oni nie chodzą w butach na wysokich obcasach. Wreszcie ją zobaczył. Wyglądała pięknie ,jak zawsze. Jej długie ciemne włosy opadały jej lekko na szczupłą twarz ,kilka pasem miało miodowy kolor. Jej oczy były bardzo duże i ciemnie.
-Chyba musimy porozmawiać.- Zaczęła swoim melodyjnym głosem.
- Musimy zacząć od tego ,że jestem niewinny wszystkiemu o co mnie oskarżają. Nikogo nie spetryfikowałem i nic nie ukradłem.
Lancey to wiedziała ,po co się jeszcze tłumaczył. Wierzyła mu.
- Ale nie było cię bardzo długo ,chyba mam prawo wiedzieć dlaczego ,jak już tu jesteśmy...
- On ...Voldemort... Powrócił... Chce mnie zabić.- Toby był nieco roztrzęsiony.
- Co najpotężniejszy czarnoksiężnik na świecie może chcieć od... ciebie.- Lancey uznała to za niewiarygodne a nawet śmieszne.
- Moi rodzice są... Sama wiesz...  Trudno mi o tym mówić ,rozmawiać. Oni go zdradzili... Oni nie żyją ,a on chce wykończyć mnie. - Toby podniósł rękaw, a na ręce miał... mroczny znak ! Spencer zaczęła się bać. Mało rozumiała z tego co mówił ślizgon. Cały czas rzucał ogólnikami.
- Nauczyciele zaczynają już coś podejrzewać, nie mogę tu dłużej zostać. Chciał bym żebyś coś wzięła.- Toby wcisnął jej do ręki jakiś kamień ,odwrócił się i odszedł. Na zawsze. Lancey miała okropny mętlik w głowie ,dlacego wybrał akurat ją ? Też postanowiła już iść. Miała ochotę cisnąć kamieniem najdalej jak się da, ale przecież teraz nic by to nie zmieniło. Schowała tajemniczy przedmiot do kieszeni. Z wierzchu był bardzo zimny. Jeszcze przez chwile patrzyła na widoki za oknem wierzy. Było bardzo ciemno. Zobaczyła Tobiego. Najprawdopodobniej już po raz ostatni. Uciekał na miotle.Lancey postanowiła już wrócić do sypialni. Miała nadzieję dojść tam w ciszy i spokoju W pewnym momencie usłyszała jakieś głosy. Wychyliła się lekko zza rogu . To był Adrian Iwaszkow ,rozmawiał z jakimś duchem.
- Chyba ktoś nas podsłuchuje.- Powiedział swoim nieziemsko czarującym głosem.
Lancey zrobiła krok do przodu. Słabo znała ślizgona. Zawsze wydawał jej się być dziwny a w dodatku rozmawiał z duchami o północy. Ostatnio często też wpadał na Spencer. Myślała ,że zaraz rzuci jakąś kąśliwą uwagę w jej kierunku a on tymczasem powiedział coś czego się w ogóle nie spodizewała.
- Twoja aura... Ona jest... Ciemna... Nigdy nie widziałem czegoś podobnego.- W jego głosie Lancey wyczuwłała niepokój. Tak jakby się bał. Pomyślała ,że robi sobie z niej żarty bo co by to miało znaczyć. Jaka niby aura ? Nigdy nie słyszała podobnych głupstw.
-Jestem zmęczona ,dobranoc. - Powiedziała beznamiętnie i poszła spać. Tym razem już nie wpadła na nikogo po drodze. Hogwart o tej porze wydawał się być straszny. Korytarze były opustoszałe ,tylko duchy się po nich kręciły. Nawet postacie z obrazów już spały. Lancey postanowiła sobie już nigdy nie wychodzić sama z pokoju w nocy.
                                                                        *

         Spencer pogrążona była w bardzo głębokim śnie ,w pewnym momencie znalazła się nad oceanem. Poczuła ciepły piasek na swoich stopach i promienie słoneczne ,które głaskały jej ramiona. Zanurzyła palce od stopy w oceanie. Była taka zrelaksowana. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Adrian.
- Dlaczego wybrałaś akurat to miejsce. Nie podoba mi się.
-Taa.- Spencer lekko się uśmiechnęła.
- Twoja przyjaciółka. Coś z nią nie tak. Otaczają ją cienie... Powinnaś mieć na nią oko. To bardzo ważne. To może mieć związek z czarną magią, bardzo czarną.
Spencer już chciała coś powiedzieć ,ale została wyrwana ze snu. Wstała na chwile. Godzina 2:34. Położyła się z powrotem ,ale długo nie mogła zasnąć. Dziwne rzeczy dzieją się w jej głowie. To na pewno przez ten wstrząs, nie doszła jeszcze całkiem do siebie .

Jest i nowy rozdział. Starałam się żeby był dość długi. Zagadka dnia:
 co dostała Lancey od Tobiego ?!
Chyba powinnam niebawem dodać coś nowego... Może jeszcze dzisiaj. Jestem chora i mam dużo czasu. Może wycieczka do Hogsmeade będzie w rozdziale następnym ,bo tu mi nijak mi nie pasowała.                          
   

1 komentarz:

  1. obstawiam że Lancey dostała kamień wskrzeszenia. Nie wiem dlaczego Toby miałby go mieć, ale to jedyne co mi przyszło na myśl.

    OdpowiedzUsuń